Wieża magów w Feogrim niczym nie wyróżniała się od innych wież. Zbudowana na kształt okręgu, dumnie wpijała się alabastrowym szczytem w niebo.
Ściany były wykonane z jadeitu co dawało olśniewające wrażenie na wszelkich przybyszach jak i tubylcach. Budowla była niedostępna dla zwykłych
śmiertelników. Dwóch magów zwanych bezsennymi podtrzymywało swoje funkcje życiowe magicznie dzięki czemu nie potrzebowali snu ani
jedzienia. Wewnątrz budowli wiły się na obrzeżach kręte schody które nakłaniały gości wieży do długich i mozolnych wędrówek. Parter wykonany był z marmuru, była to siedziba adeptów magii, ich kwatery, tutaj poczyniali pierwsze kroki w dziedzinach magii. Znajdowała się tu jadalnia, bilioteka, oraz sala magiczna gdzie nauczyciele wykładali o podstawach magii. Drugie piętro bylo przeznaczone do magicznych usług porozumienia, wszelkie wiadomości mający pilny priorytet przechodziły bowiem przez ręce magów którzy kazali sobie słono płacić za owe "przysługi". Znajdowała się tu lecznica, pomieszczenie teleportacyjne, oraz laoratorium, gildia bowiem zarabiała również rozprowadzając mikstury wszelkiej maści. Trzecie piętro było przeznaczone wyłącznie dla magów wyższego stopnia, Ci bowiem tylko mogli przekroczyć rozpostartą tam barierę. Znajdowała się tu główna biblioteka, sala ćwiczeniowa obłożona potężnymi zaklęciami aby nadawała się do używania potężnych czarów,oraz ebonitowe komnaty niektórych czarodziejów. Pietra czwarte i piąte stanowiły wyłącznie prywatne komnaty magów najwyższych stopni.
Elf Tiglif nie miał jednak czasu rozkoszować się urokami wieży, wiedział bowiem iż jeśli ta wiadomość nie dotrze przed zachodem słońca do pałacu królewskiego on straci głowę. Bezsenni przepuścili wskazując na miejscu drugie piętro, pognał co sił w nogach.
Ujrzał przed sobą kryształowy wystrój wnętrza, kryształowe dzbany, żyrandole wszystko. Otworzył usta ze zdziwienia, trwałoby pewnie całą wieczność gdyby nie adept który był ubrany w złotą szatę z brązowym pasem. Twarz miał łagodną, gdyby nie żył tu wystarczająco długo nie wiedziałby że takich osobników wysyła się do takich zadań aby wywarli zaufanie i pozytywizm bijący z wieży. Opamiętał się, wyprostował się spojrzał na niego spod oka jakby chciał go przestraszyć. Adeptowi nie drgnęła nawet powieka.
-Do wydziału teleportacyjnej poczty.-Chrząknął akcentując pilność swojej sprawy.
Takie zachowanie nie było niczym szczególnym, ludzie na terenie lunarion od niepamiętnych czasów próbowali wyżywać się na magach którzy mieli faktyczną władzę w lunarion. Ludność mogła im jedynie rozkazywać w sektorze ich usług, choć i tak oni brali za to ogromne pieniądze.
Weszli do małego pokoju w którym znajdował się otwarty portal z napisem centrala, obok stał portal z napisem dwór królewski, ten drugi interesował go najbardziej, czy można tam przemieścić ludzi czy tylko listy. Rozmyślanie przerwał mu dozorca siedzący na krześle przy biurku znajdującym się w centrum poczty. Był on obrzydliwie masywny, na twarzy miał szramy i odparzenia, z pewnościa przetrwał wiele bitew a teraz odpoczywa, długi szpiczasty nos, szpiczaste uszy, opaska na lewym oku, prawe było nie do identyfikacji, mieniło się tęczą barw odziany w szarą skromną szatę zagrzmiał potężnym basem.
-Dokąd?
- Na dwór królewski.
-To będzie 50 koron.-Wyjął z pokaźnej sakiewki sumę zażądaną i odwrócił się na pięcie. Mag jednak nie wrzucił koperty do portalu, gdy Tiglif wyszedł zaczął czytać.
Najjaśniejszy Lunarionie.
Sytuacja na kontynencie powoli zaczyna się wymykać spod kontroli naszym sprzymierzeńcom. Mroczni krasnale nie panują nad rubieżami Daros, nie są w stanie stłumić zamętu w Kor, do tego jeszcze partyzantka leśnych elfów paraliżuje szlaki handlowe Silvermyr i jeszcze Zakony Rycerskie rozpoczynają wojny o wiarę. Powinniśmy wysłać na kontynent spory kontyngent wojska aby pomóc sprzymierzeńcom i utrzymać korzystny dla nas stan.
Notatke wysyłam listem magicznym.
Niech żyje król.
Na pocztę wszedł drugi mężczyzna, też mag, wyglądał na znajomego po fachu.
-Masz to Rognan?
-A jakże, przekaż diukowi że dziś w nocy konferencja kinetyczna z mojej prywatnej komnaty, niech nastawi czujniki.
- Rozumiem a co z nim?- Wskazał ręką na Tiglifa który beztroskim krokiem opuszczał wieżę.
-A z nim... nic szczególnego- pstryknął palcami.
Tiglif zakręcił się, zasłabł, czuł jak ziemia ulatuje mu spod nóg. Zakłuło go w sercu poczuł ból w okolicy żołądka. Nie mógł tego wytrzymać, zatoczył się i położył na ziemi zwijając w kłębek, krew wyciekła mu uszami, doznał wstrząsu mózgu.
-Biedny szlachcina, hahaha- Rognan parsknął i wrócił do pracy, takie było epitafium dla Tiglifa el Markezo don Gruzion, nadwornego informatora i szefa królewskiego wywiadu.
Ps1. Wojtku ja to wszystko sam napisałem

Ps2. Jest to styl Sapkowskiego uproszczony, wszystko jest na razie w powieściowym bałaganie ale tak ma być, trochę wiedzy tu trochę tam...
Ps3. To nie jest Tve i niestety ciężej napisać takie coś, codzienne prace odpadają.
Ps4. Brutalność to cecha nieobca powieściom nie dla dzieci, a imiona nie mogę wziąć takich żeby każdemu dogodzić.